czwartek, 8 sierpnia 2013

Rozdział 3

-No Andrea, w końcu jesteś w domu. Tęskniliśmy- przywitali mnie moi rodzice.
-Cześć! Też się cieszę, że już jednak jestem w domu-odpowiedziałam.
-No dobrze, jest już późno, umyj się i idź spać, bo przecież jutro wszyscy macie iść do szkoły.
-Dobrze już idę.

Rano znów obudził mnie ten sam budzik co 6 dni wcześniej. Nie dzwonił on jednak teraz o 3 nad ranem, a o 6:30. Zebrałam się szybko do szkoły. Byłam kompletnie nieprzygotowana do lekcji. W szkole miał być dość ważny test tego dnia, jednak nasza nauczycielka na szczęście nas z niego zwolniła. Mówiąc o nas mówię oczywiście o osobach, które były na obozie. 

Dzień w szkole mijał, aż w końcu na jednej z przerw zaczęłam zastanawiać się. Jeżeli nie Dan, to o kogo nawet miałabym się starać? Nie chciałam zakochiwać się na siłę, jednak było mi trochę przykro, że nawet nie mam o kim myśleć. Wszystko jednak zaczęło się zmieniać w tym jednym dniu. 

W mojej szkole nie było wielu fajnych chłopców. Jednak do takich, na których często zwracałam moją uwagę należał między innymi Brian i Alan. Jack też jest nawet spoko chłopakiem, kolegą, ale jak to już pewnie wcześniej wspominałam- nikim więcej. A poza tym Carmen była w nim zakochana. 

Tak naprawdę to nawet nie pamiętałam kiedy byłam w ogóle tak "poważniej zakochana". Zawsze jeżeli w ogóle podobał mi się jakiś chłopak, to trwało to krótko i nie znaczyło raczej zbyt wiele. Nigdy nawet nie byłam za bardzo zainteresowana chłopakami, było mi to tak szczerze obojętne. Jednak wtedy, po powrocie z obozu językowego, coś się zmieniło. Sama nawet byłam tym zdziwiona, nie spodziewałam się tego. 

Nadal jednak nie byłam jakoś szczególnie zakochana, ale po tym fakcie pojawiło się we mnie jakieś dziwne uczucie. Zaskoczyłam się tym, choć może się to wydawać dziwne. Nie wiedziałam, co mam o tym myśleć. Zresztą praktycznie cały ten dzień myślałam, a także nie wiedziałam co myśleć. 

-Jak tam, wyspałaś się?-zapytała mnie Carmen.
-Tak średnio, nie mogłam jakoś za bardzo zasnąć, a ty?-odpowiedziałam. 
-Też tak jakoś, ale ogółem to ja się nawet cieszę, że ten obóz się jednak już skończył. Było fajnie, ale już chciałam wracać do tego co było wcześniej.
-Ja tak samo, jednak to już nie jest wrócenie do "tego co wcześniej". To jest zupełnie co innego, przynajmniej w (chyba) większej części. 
-Tyle się zmieniło...
-No właśnie. Spodziewałaś się w ogóle tylu zmian?
-Nie bardzo. Bardziej wydawało mi się, że znów wrócę do domu, do tej samej szkoły, z tymi samymi relacjami w stosunku do innych osób.

Zaintrygowało mnie to, w jaki sposób Carmen to wszystko ujęła. Nawet mogłabym powiedzieć, że nie spodziewałam się tego po niej. 

Byłam też ciekawa, co się zdarzy dalej. W końcu sama za bardzo nie wiedziałam, zresztą chyba raczej nikt nie umie przewidywać przyszłości ze stuprocentową pewnością. Albo z jakąkolwiek pewnością.

Kolejne dni mijały, a ja dalej praktycznie cały czas głęboko rozmyślałam. Nie pojawiły się wtedy jeszcze za duże zmiany, albo nawet chociażby jakiekolwiek zmiany. Ja jednak czułam, że niedługo nastąpi jakiś "przełom", jeżeli można to w ogóle w ten sposób nazwać. 

Czas mijał, w dalszym ciągu było zimno, listopad nie dobiegł jeszcze końca. I to właśnie w tym momencie, zaczynało się coś, czego nie umiem opisać. To było takie jakby nieznane mi uczucie, ale byłam bardzo ciekawa, co stanie się dalej. W końcu się jednak przekonałam. 



2 komentarze:

  1. Bardzo mi się podoba u Ciebie. Fajnie piszesz. :) Znakomicie się w tym odnajdujesz. Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie.. hihi:) i zapraszam Ci do mnie, chciałabym znać Twoją opinię. Dopiero zaczynam i wiesz... :) z góry dziękuję! http://crimeiseverywhereopowiadania.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Nominuję twojego bloga do LBA
    szczegóły u mnie:
    http://pisane-olowkiem.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń