poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Rozdział 5, część 2

Siedzieliśmy u mnie w pokoju, na moim łóżku. Ja w środku, Alan po jednej stronie a Brian po drugiej. Śmialiśmy się. Było tak fajnie. Tak, jakbyśmy byli przyjaciółmi od zawsze, a może nawet jakbym się im obu podobała... To było takie miłe, takie ekscytujące. Nie robiliśmy nic takiego, siedzieliśmy jak najbliżsi przyjaciele. To takie nieznane mi uczucie, siedzieć z dwoma chłopakami, i to na jednym łóżku, śmiać sie i wygłupiać. Czułam się świetnie. Mieliśmy tyle tematów do rozmów. Nikt nie czuł się skrępowany. Moim rodzicom nic nie przeszkadzało, nawet właśnie to, że ja, 17-letnia dziewczyna siedzę sama w jednym pokoju, z zamkniętymi drzwiami, razem z dwoma chłopakami. To było takie miłe. Takie nieznane. Takie ciekawe. Mogłabym tak zawsze. Oni- mili, spokojni, zabawni. 

Czas mijał szybko, zresztą chyba jak zawsze przy przyjemnych rzeczach. Gadaliśmy i gadaliśmy... W końcu, oni razem pocałowali mnie w policzek. Alan w jeden, Brian w drugi. To było takie cudowne. Zrobili to niby jako przyjaciele, ale nie wiem, czy przypadkiem dla chociażby jednego z nich, nie znaczyło to coś więcej. Chciałam tak naprawdę jeszcze raz, ale przecież nie mogłam tak powiedzieć. Przynajmniej z mojego punktu widzenia.

Siedzieliśmy razem jeszcze dosyć długo, w międzyczasie do pokoju przychodziła jeszcze mama i tata. Mama była zadowolona, chyba polubiła chłopaków. Chociażby według mnie tak było.
Tata nie wyrażał nie wiadomo jakiego entuzjazmu. Zresztą, z nim jest tak zawsze. Nie można jednoznacznie po nim określić co myśli.

Czas mijał, robiło się powoli późno. Wyszłam razem z chłopakami jeszcze na spacer. Było dosyć ciemno, jednak lampy oświetlały centrum miasta. Siedzieliśmy obok fontanny. To wydawało mi się takie... Takie.. Hmmm. Romantyczne? Ale przecież my nie byliśmy na żadnej randce ani nic w tym stylu. Traktowałam ich jako przyjaciół, chociaż kto wie...

Był to grudzień, także było zimno. Szczególnie mi najbardziej doskwierał chłód. Alan i Brian jednak zachowali się jak należy. Brian dał mi swoją kurtkę, a potem i Alan i Brian mnie przytulali. Już nie było mi zimno, jednak czułam się taka rozpalona... Ale było to spowodowane raczej tymi przytuleniami.... No i znowu, to było takie przyjemne, miłe... Chciałam tak już zawsze.

Alan i Brian odprowadzili mnie jeszcze do domu, na zmianę przytulając, choć już wcale nie było mi zimno. Na pożegnanie dali mi znowu po całusie w policzek, jednak ja, po tak cudownym dniu, pocałowałam i jednego i drugiego w usta... Poczułam się wspaniale, a na ich twarzy pojawiły się jeszcze szersze uśmiechy. Czułam, że byli zadowoleni, zapewne tak samo jak ja.

Chłopaki jeszcze raz mnie przytulili i każdy poszedł do domu.

I co stało się dalej? Właśnie w tym momencie zrobiłam się bardzo smutna, prawie się popłakałam... I to wcale nie z powodu Briana i Alana, chociaż zapewne również, ale przez to, że w tym momencie się obudziłam.

To wszystko było takie realne... Jak prawdziwe... I te całe uczucia, ta "magia", którą wtedy czułam. Byłam zrozpaczona, że to wszystko to tylko sen, ale jednak coś w tym momencie czułam, że Alan i Brian, już w tym prawdziwym, normalnym świecie, też o mnie w tym momencie myślą....

1 komentarz:

  1. Kiedy następny rozdział ? Już się nie mogę doczekać co będzie dalej :)

    OdpowiedzUsuń