poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Rozdział 6

Czas mijał. Dopiero był listopad, a już przygotowywałam razem z mamą wigilijny stół. Te święta spędzaliśmy sami, tylko ja, mój brat i nasi rodzice, także nic szczególnego się nie działo. Podczas przerwy świątecznej wciąż myślałam o Alanie, Brianie, oraz o tajemniczym śnie... Nie wiedziałam co mam o tym myśleć. 

Ostatnie dni wolnego od szkoły minęły mi bardzo szybko. Byłam już po pierwszym dniu w szkole w nowym roku. Jednak znowu wydarzyło się coś dziwnego.

Siedziałam przed szkołą. Widziałam, że na zewnątrz znajduje się też Brian. Alana również widziałam, jednak on chyba mnie wtedy nie zauważył, zresztą był dość daleko ode mnie. 
Siedziałam razem z moimi przyjaciółkami i koleżankami z klasy. One jednak na chwilę gdzieś poszły, a ja zostałam na parę minut sama. 
Wtedy zobaczyłam coś, co mnie odrobinę zdziwiło. W moją stronę szedł nie kto inny jak Brian! Poczułam jak robi mi się gorąco, a serce zaczyna szybciej bić. Nadal jednak nie myślałam, że mogłabym być zakochana ani w Brianie, ani w Alanie. To było strasznie dziwne.
Brian podszedł, widziałam, że chowa coś za plecami. Obok niego stał jego kolega, który trzymał jakąś kartkę. Brian stał koło mnie, ale mnie zamurowało. W tym momencie on wyjął zza pleców róże. Serce biło mi jeszcze szybciej. Gdy Brian wręczał mi piękny prezent, jego kolega odkrył kartkę z napisem "Chcesz ze mną chodzić?". Nie wiedziałam co powiedzieć. Wydawało mi się, że on robi sobie ze mnie żarty, a po naszych wcześniejszych relacjach, które praktycznie nic nie znaczyły, mogłam chyba tak stwierdzić. 
Powiedziałam do Briana żebyśmy poszli porozmawiać w bardziej ustronne miejsce. 
Na początku wciąż nie wiedziałam co powiedzieć. Brian przybliżył się do mnie, spojrzał mi głęboko w oczy i...

Zaczęłam płakać. Oczywiście tak jak poprzednim razem, obudziłam się. Dlaczego muszę mieć takie piękne, realistyczne sny? 

Nie znaczyło to jednak, że zakochałam się w Brianie, że kochałam go, że wolałam go od Alana. 
Czy można było to nazwać miłością do dwóch osób jednocześnie? Chyba nie, w końcu ja bym miłością tego nie nazwała. 

-Mam straszny problem-powiedziałam do słuchawki telefonu.
-Jaki?-odparł nie kto inny jak Carmen.
-Najlepiej by było jakbyś tu jak najszybciej przyszła, proszę
-Ok, będę za 15 minut.

Po wykonaniu szybkiego telefonu do Carmen zaczęłam myśleć. Tak mnie to wszytko pochłonęło, że nawet nie zauważyłam, a już minęło 15 minut. Ponieważ Carmen stała pod drzwiami mojego domu, szybko pobiegłam jej otworzyć. 

-Co się dzieje?-pytała już od progu.
-Chodzi o Alana i o Briana.-odparłam szybko.
-Mówiłam ci już, żebyś nie próbowała niczego z Brianem.
-Nie o to chodzi.
-W takim razie o co?
-Ja już nie wiem co mam myśleć. Niby nie kocham ani jednego, ani drugiego, ale czuje takie dziwne uczucie co do nich. 
-Oj, w tym to ja ci za bardzo nie pomogę.
-Wiem, zdaję sobie z tego sprawę. Pamiętasz jak śniło mi się że byłam razem z nimi i spędziłam cudowny dzień? Całą tą historie? 
-Pamiętam, pamiętam, a dlaczego pytasz?
-To znowu się stało, ale teraz już w śnie był tylko Brian.
-O nie, ty się tym lepiej nie sugeruj, bo to tylko sen, pamiętaj.
-Pamiętam, ale nie mogę przestać o tym myśleć.
-No to może pójdziemy do galerii handlowej? 
-Miałam nadzieję że to zaproponujesz.

Godzinę później przemierzałyśmy alejki w sklepach, w naszej ulubionej galerii. Byłyśmy tez w naszej ulubionej kawiarni, zjadłyśmy po ciastku i wypiłyśmy kawę. Nie martwiłam się wtedy o nic, nie myślałam o problemach. Znowu kupiłam sobie trochę ubrać, Carmen zrobiła to samo. 

Zdziwiłam się, gdy w oddali ujrzałam ich. 

1 komentarz:

  1. Hyhyhy fajne " mówiłam ci żebyś nie próbowała nic z Brianem XD" one słowa..

    OdpowiedzUsuń