wtorek, 6 sierpnia 2013

Rozdział 1

Była 3:05, gdy mój budzik zaczął dzwonić.
-Andrea, wstajesz?-zapytała moja mama.
-Pięć minut, proszę-odrzekłam.
-Spóźnisz się, a przecież sama dobrze wiesz jak wyczekiwałaś tej wycieczki.
-No dobra, dobra, już wstaje. Zrobisz mi śniadanie?
-Pewnie, tylko wstawaj szybko.
Tak zakończyła się moja krótka rozmowa z mamą.

Godzinę później byłam już na przystanku i czekałam na autobus. Kilkanaście osób z mojej szkoły, w tym ja, mieliśmy jechać na obóz szkoleniowy języka angielskiego. Był koniec listopada, zimno, ciemno, śnieg zaczynał padać. Obok mnie stali też moi znajomi. Była tam też Carmen, Jack, Dan, Jenny, Brenda, oraz parę innych osób.
Siedzieliśmy już w pociągu. Byłam w przedziale z Carmen, Danem, Holly, Ericą, Diane, i dwoma innymi osobami których nie znałam. Mieliśmy jechać 12 godzin.

Na początku nie znałam jeszcze za bardzo Carmen, Dana i Holly. Normalnie nie rozmawiałam z nimi. Przez te 6 godzin przejechanych w tym pierwszym pociągu poznałam jednak trochę bliżej Dana. Dobrze mi się z nim gadało. Do Carmen jednak nie miałam przekonania, nie spodziewałam się że wyjdzie z tego to co wyszło w późniejszym czasie.
Do pierwszej przesiadki czas mijał dość szybko. W końcu jednak trafiliśmy do drugiego pociągu. Nie było już tam przedziałów. Siedziałam obok Holly, a naprzeciwko mnie siedział Dan. Koło niego była Charis. Przez całą drogę chyba próbowała z nim flirtować, przynajmniej z mojego punktu widzenia tak to wyglądało.

W końcu dotarliśmy do ośrodka w którym mieliśmy mieć kursy językowe przez następne 6 dni.
Miałam pokój razem z Diane, Holly, Charis i Claribel. Byłoby nawet ok, gdyby nie Charis. Nie lubiłam jej. Była trochę dziwna.
Razem z dziewczynami poszłyśmy na kolacje. Siedzieliśmy przy dość dużych stołach. Zawsze każdy siedział jednak w innym miejscu.

Tak naprawdę, to chyba trochę spodobał mi się Dan. Jednak po dwóch dniach, gdy zobaczyłam, że tyle dziewczyn do niego zarywa, a on sam jednak nie jest moim typem chłopaka, zrezygnowałam. Był fajnym kolegą, ale raczej nic więcej.

Przez kolejny dzień obserwowałam Carmen. Wydawała mi się na początku dziwna, niezbyt ją lubiłam. Z niechęcią na nią patrzyłam. Wydawała mi się trochę pusta,  a takich osób nie lubię.

Przez pierwsze dwa dni obozu szkoleniowego było bardzo ciekawie, ale czułam, że coś nie pasuje mojej nauczycielce, zresztą jak zawsze. Przeczuwałam, że pewnie jak zwykle potem będzie jakaś sprawa ze mną. Tak też się stało. W trzecim dniu wychowawczyni zagościła u nas w pokoju. Czułam, że będzie afera. Oczywiście pani stwierdziła, że to ja sprawiam problemy, chociaż nic nie robiłam. Szanowna nauczycielka jednak uwagi kierowała do całej naszej piątki.
-Co wy wyprawiacie?!-krzyknęła.
-P..p..p..proszę pani, ale my nic nie zrobiłyśmy-odrzekłyśmy ze strachem.
-Jak to nic?! A ty, Andrea, szczególnie przesadzasz!
Nic nie odpowiedziałam, bo nawet nie wiedziałam o co chodzi.
Pani  powiedziała jeszcze tylko, że przyjdzie wieczorem i powie, która dziewczyna w ramach kary ma się przenieść do innego pokoju.
Żadna nie chciała, żeby to właśnie ją przenieśli, ale każda przeczuwała że to właśnie ona będzie ponosić konsekwencje za wszystkich.

W całym tym zamieszaniu chodziło o to, że niby wyganiamy z pokoju Charis. Rzeczywiście, wszystkie nas wkurzała, ale wcale nie było tak jak to powiedziała moja wychowawczyni. Zapewne doniosły na nas dziewczyny, które były dwa pokoje dalej, czyli między innymi Jenny i Brenda.
Tej feralnej nocy Charis poszła spać właśnie do pokoju w którym były "te dwie". Do nas za to przyszła Erica i Grace. U nas, w pięcioosobowym pokoju spało 6 osób, a u nich w pięcioosobowym 4 osoby...

Wieczorem, przed 22 (czyli przed ciszą nocną) przyszła do nas nauczycielka, i powiedziała, która dziewczyna ma iść do tego strasznego pokoju...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz